Widok z Burj Khalifa po zachodzie słońca
Dubaj obrałem jako pierwszy dłuższy przystanek w mojej podróży nieprzypadkowo - leży mniej więcej w połowie drogi z Polski do Azji Południowo-Wschodniej i z pewnością jest miejscem, które warto zobaczyć. Jest również łatwo (bez wizy) i tanio dostępny z Polski. W odpowiadającym mi terminie najtańsze było połączenie tanimi czeskimi liniami Smartwings. Lot był z Pragi, ale praktycznie za darmo miałem dolot z Warszawy do Pragi liniami Czech Airlines. Co do linii Smartwings - nie wiem jak na innych trasach, ale na trasie międzykontynentalnej było całkiem OK. 15 kg bagażu rejestrowanego w cenie, posiłeczki na pokładzie, jedynie miejsca na nogi mało przy prawie 2 metrach wzrostu :)
Widok z Burj Khalifa
Zachód słońca nad Zatoką Perską
Ceny noclegów w Dubaju (hostele i hotele) są dla jednej osoby takie, że zdecydowałem się na rezerwację przez portal Airbnb. Byłoby aż 2 razy taniej niż najtańszy hotel, ale Airbnb pobiera wysokie opłaty za pośrednictwo. Trafiłem mega - do Filipińczyka, który był bardzo pomocny i na pewno trudno o lepszego hosta. Niewielkim minusem było to, że mieszkałem w miejscowości Sharjah tuż obok Dubaju (przynajmniej z lotniska było blisko). Wiązało się to z koniecznością codziennego dojeżdżania do metra autobusem - cena za kurs 10 AED (przelicznik jest łatwy - jeden dirham to mniej więcej 1 złoty). Ale hotele koło stacji metra pewnie mają swoją cenę. Do korzystania z metra niezbędna jest karta NOL. Najlepiej chyba kupić kartę Silver za 25 AED (19 AED do wykorzystania na przejazdy), a następnie doładowywać w miarę potrzeby. Ceny przejazdu metrem wynoszą od 3 do 7,5 AED w zależności od długości trasy. Kartą NOL płaci się też w autobusach (co ciekawe niektóre przystanki są klimatyzowane), ale nie wszystkich - w ekspresowych podmiejskich obowiązują chyba różne zasady. Dubaj stara się być miastem globalnym (podobnie zresztą stolica ZEA - Abu Zabi). Pierwszym językiem jest tutaj angielski. Emiratczycy zrobili coś podobnego jak Niemcy ściągając kilkadziesiąt lat temu do pracy miliony Turków. Tylko, że w Niemczech proporcje są mniej więcej takie, że Turcy stanowią chyba mniej niż 20% społeczeństwa. W Dubaju zupełnie odwrotnie - rodowitych Emiratczyków jest o ile wiem około 25%, reszta to imigranci (głównie z biedniejszych krajów azjatyckich jak Indie, Pakistan, Bangladesz itd., plus trochę białych). Ktoś w końcu musi pracować, miejscowi mają tyle ropy, że nie muszą :) a nawet jak są w firmach w top managemencie, to też podobno się nie przemęczają. Białych ludzi, poza największymi atrakcjami turystycznymi (do których zaliczają się też dwie wielkie galerie handlowe), prawie nie widać - na ulicach, w środkach transportu czy mojej miejscowości Sharjah - wysokie budowle (często mieszkalne) i wielopasmowe drogi są tam podobne do tych w Dubaju, ale towarzystwo wybitnie ciapate :D
Akwarium i mini zoo w Dubai Mall - wolałbym jednak oglądać te pingwiny w ich naturalnym środowisku
Widok na hotel Burj Al-Arab z Madinat Jumeirah Souk
W Dubaju bogactwo widać wszędzie - wszystko musi być naj. Futurystyczne stacje metra, najwyższy budynek świata, wielkie centra handlowe, wielopasmowe autostrady (co ciekawe w tej wielkiej masie nowych samochodów dominują SUV-y i większe sedany, natomiast auta typu Ferrari czy Lamborghini można policzyć na palcach jednej ręki w ciągu kilku dni pobytu - chyba szejkowie trzymają pod kocem w garażu). Według mnie są w tym mieście dwa przepiękne miejsca, które trzeba zobaczyć. Pierwszym jest najwyższy budynek świata Burj Khalifa - co prawda nie wjeżdża się na samą górę, a na wysokość ponad 500 metrów, ale widok i tak jest niesamowity. Wystarczy wjazd na 124 piętro, ten na 148 piętro jest dużo droższy. Warto zrobić rezerwację przez internet - koszt 125 AED plus 5 AED, wybierając godziny popołudniowe tuż przed tymi droższymi i najbardziej obleganymi. Nikt stamtąd nie wygania, więc można podziwiać panoramę miasta (w tym sztuczne wyspy w kształcie palm i wyspy The World) zarówno w dzień, jak i podczas zachodu i po zachodzie słońca. Kupując bilet zdecydowałem się na pakiet - dopłaciłem kilkadziesiąt dirhamów za wizytę w akwarium w centrum Dubai Mall, które swoją drogą mogłoby pewnie pretendować do miana największego na świecie. Wejście do Burj Khalifa dla turystów znajduje się w Dubai Mall, niedaleko tego wejścia jest jedna z moich ulubionych restauracji w Polsce - Vapiano. Nie mogłem sobie odmówić obiadu tamże :) ceny dwa razy wyższe niż w Polsce, w sumie jak na Dubaj może nie tak źle, mogło być jak w Szwajcarii. W Dubai Mall, poza akwarium czy wodospadem na ścianie, jest jeszcze jedna atrakcja. Jest to Dubai Fountain - zupełnie przypadkowo trafiłem akurat na wieczorny pokaz. Coś jak Park Fontann w Warszawie, tylko w tle z Burj Khalifa :) Drugim "must see" w Dubaju jest moim zdaniem Dubai Marina - dość duży obszar, otoczony niezliczonymi, niesamowitymi drapaczami chmur. Jest tam również plaża, chyba jedyna w Dubaju. Kilka stacji wcześniej (jadąc z centrum) znajduje się Mall of the Emirates - drugie po Dubai Mall bardzo znane centrum handlowe, w którym to zbudowano nawet stok narciarski. Muszę przyznać, że wzbudziło to u mnie nieco politowania.
Dubai Marina (1)
Dubai Marina (2)
Dubaj okazał się takim miastem, jak sądziłem. Warto tu przyjechać na kilka dni i zobaczyć. Nigdy w życiu natomiast nie chciałbym tu mieszkać. Życie tutaj toczy się od klimatyzowanego domu do przejazdu klimatyzowanym samochodem do klimatyzowanej galerii handlowej. Nawet jeśli ktoś chciałby być twardy i wbrew warunkom panującym w mieście pójść pobiegać czy pojeździć na rowerze, to przez 6 miesięcy w roku temperatury są takie, że szybko się podda, poza tym w wielu miejscach nie ma nawet chodnika. Kiedy szedłem w 35-stopniowym upale nieco dłuższy odcinek ze stacji Mall of the Emirates, aby zobaczyć Madinat Jumeirah Souk i Hotel Burj Al-Arab, byłem jednym z niewielu turystów, który się na to zdecydował. Ci, którzy chcą odetchnąć od nowoczesności, powinni wybrać się do najstarszej części Dubaju. Najlepiej wysiąść na stacji metra al Ras i najpierw odwiedzić targ - Złoty Suk. Niezliczeni ciapaci koledzy już podczas dojścia tam będą proponować produkty marek luksusowych (Rolex, iPhone, Lacoste itd.) za śmieszne pieniądze :) Dalej można pójść na brzeg Dubai Creek i za 1 dirhama przepłynąć na drugi brzeg tradycyjną łodzią abra. Niedaleko od przystani znajduje się niezbyt duże Muzeum Dubajskie - wstęp tylko 3 AED. Ostatnia atrakcją (bardzo nietypową jak na Dubaj), jaką odwiedziłem, był rezerwat Ras al Khor Wildlife Sanctuary - można tam podziwiać stada flamingów na tle dubajskich drapaczy chmur, wstęp za darmo, ale najlepszy widok i tak jest z miejsca pomiędzy dwoma wyznaczonymi punktami obserwacyjnymi. Przetestowałem i zdecydowanie nie polecam podróży tam autobusem, bo nie ma jak przejść na drugą stronę autostrady (jezdnię oddziela wysoka siatka). Najlepiej być tam wczesnym rankiem (8-9), dojazd tylko własnym samochodem lub taxi.
Nad Dubai Creek, w najstarszej części miasta
Na ulicach Abu Dhabi
Jeden dzień poświęciłem ponadto na wycieczkę do stolicy Emiratów Arabskich - Abu Zabi. Pojechałem tam z bardzo sympatycznymi koleżanką i kolegą z Korei Południowej. Kolega z Korei mieszkał w tym samym mieszkaniu co ja - to był kolejny plus skorzystania z Airbnb. Co do stolicy ZEA: miasto robi nieco lepsze wrażenie niż Dubaj, jeśli chodzi o przyjazność dla mieszkańców. Jest tam więcej zieleni, wysokie budynki na mniejszym obszarze, dalej od centrum widać było sporo niskiej zabudowy mieszkaniowej. Najłatwiej dostać się tam z Dubaju autobusem, zajmuje to około 2 godziny. Cena autobusu z dworca koło stacji metra Al Ghubaiba - 25 AED. Z powrotem pojechaliśmy z kolegą z Korei prosto pod dom w Sharjah za 30 AED. Poruszanie się po Abu Zabi pieszo utrudniają upał i odległości. Metra w tym mieście nie ma, więc po paru przebytych kilometrach pozostają później autobusy lub taxi - w ZEA są stosunkowo tanie. Nam udało się dojść do nadmorskiej promenady, zobaczyć ociekający złotem The Emirates Palace (podobno najdroższy hotel na świecie) i imponujący Wielki Meczet Szejka Zajida. Nie udało się natomiast zobaczyć położonych na przedmieściach Ferrari World i toru Formuły 1 (ale ku temu będę miał jeszcze okazję w Kuala Lumpur czy Singapurze) oraz Masdar City - miasta eksperymentu, na razie w dość początkowej fazie zasiedlenia i rozwoju. Innowacyjne, ekologiczne, do maksimum wykorzystujące siły natury - to coś niespotykanego gdzie indziej w ZEA. Swoją drogą ciekawe jak kraj sobie poradzi po wyczerpaniu zasobów ropy, do czego już bliżej niż dalej.
Widok spod hotelu The Emirates Palace w Abu Dhabi
Wielki Meczet Szejka Zajida
Opuszczam Dubaj bez żalu, ruszam jutro do kolejnego kraju, który w ostatnich 50 latach zmienił się nie do poznania dzięki zasobom ropy naftowej - Omanu :) Z ostatnich informacji praktycznych - w krajach muzułmańskich trzeba pamiętać, że weekend jest w piątek i sobotę, i zwłaszcza w piątek np. jakaś atrakcja turystyczna może być zamknięta. Co do możliwości zakupu alkoholu w krajach arabskich - w Dubaju alkohol, poza lotniskiem, jest niedostępny w sklepach. Jest sprzedawany jedynie w barach, a ceny są zabójcze. Bardzo fajnym miejscem jest Irish Village niedaleko stacji metra GGICO. Duży teren zamknięty, wiele barów, scena. Ceny piwa skutecznie ograniczają spożycie - 0,5 litra kosztuje 20 AED podczas happy hours i ok. 35 AED poza godzinami promocji. To nie Polska, można zacząć tęsknić :)